Posty

- Potrafisz śpiewać?  - Tak.  - Zaśpiewasz mi? - Nie, bo już tego nie robię.  Udaje Ci się to osiągnąć bez względu na to co inni ludzie mówią czy też myślą. To jest ta Twoja rzecz która daje Ci chwilę wytchnienia. Kochasz ja i ubóstwiasz. Wtedy przychodzą Inni. Krytykują Twoje krzywe kroki. To jak kładziesz dłoń. Sposób w jaki nachylasz się zdecydowanie im nie odpowiada. Ale to jest Twoja rzecz. Dlaczego ją osądzają? Nie robisz tego dla nich więc nie bacząc na ich uwagi pędzisz dalej. Pomimo tego, iż nie robisz tego specjalnie poprawiasz wszystkie te wady które Ci wytknięto. Bo chcesz aby Twoja rzecz nie podobała się tylko Tobie ale również innym. Wtedy ponownie przychodzą Inni. Chwalą Twoją rzecz i proszą o zrobienie czegoś dla nich. Jak to? Przecież to jest Twoja rzecz. Zasypują Cię rzeczami których nie robisz bo przecież Twoja rzecz tak nie wygląda. Chcą abyś robił coś kompletnie innego z tym samym skutkiem co Swoją rzecz. Nie wiesz jak to zrobić. Czerń obleka Twoją rzecz
- Nie potrafię Ci tego wytłumaczyć. - Spróbuj.  - Nie zrozumiesz tego.  - Daj mi chociaż szansę.  Promienie słońca łaskoczą delikatnie Twe powieki. Jednym ruchem odgradzasz się od nich nie mając na nie dzisiaj siły. Słyszysz jak Twój telefon dzwoni lecz nie masz nawet siły sprawdzić kto to. Ktoś puka do Twoich drzwi ale i tak go ignorujesz bo przecież sobie pójdzie a ty nie ma dzisiaj na nic siły. Zamykasz oczy lecz nie możesz zasnąć bo nie masz siły na sen. Trafiasz w błędne koło. Jesteś coś wartą osobą skoro nie potrafisz nawet wstać z łóżka? Zasługujesz na życie skoro nic z nim nie robisz? Potrafisz tylko na nowo wciąż płakać i wymieniać rzeczy których nie potrafisz zrobić. Które są dla Ciebie ciężkie. Które dla innych ludzi są proste. Myśli potrafią działać niczym trucizna powoli zabijające całe ciało. Lecz w końcu wstaniesz. Pomimo tego, iż sprawia to Tobie niemalże fizyczny ból trudny do wyjaśnienia komukolwiek. Wstajesz w końcu. I idziesz z najbardziej udawanym uśmiec
- Czy to na pewno w porządku?  - Tak, nic się nie stało.  - To dobrze.  - Cieszę się.  Ogłuszający wystrzał który przedzierając się przez Twoje zmysły rani i rozszarpuje po drodze. Pada kolejny. I następny. Uśmiechnij się. Szerzej. Głębiej. Pokaż zęby. Delikatnie zmruż oczy. I przez chwilę uśmiechaj się delikatnie. Delikatnie się przygarb i zatrzęś ramionami. O właśnie tak dobrze. Strzały przestają nadchodzić bo wygłuszasz ich pogłos. Coraz bardziej skutecznie. Krok po kroku. Po co zwracać się ku tak mało ważnym sprawom? Lepiej o nich zapomnieć i wykrzywieniem ust zasłonić to co myśli wywlekły na język. Ludzie nie lubią poszczególnych słów. Ludzie nie lubią gdy im się coś wypomina. Gdy się ich karci. Gdy masz własne zdanie. Gdy nie myślisz tak jak oni. Zaciskając pięści ze wszystkich sił przełykasz swoje "ja". Musi zostać związane i utopione pod warstwą przekonujących uśmiechów i potaknięć. Nie chcesz aby dowiedzieli się o tym kim byłeś i przez co przeszedłeś
- Hej, jesteś tu jeszcze?  - ...  - Bo wiesz, bardzo Cię teraz potrzebuję...  - ...  - Szkoda, że Cię nie ma bo byś o tym wiedziała.  Wyciągasz rękę w kierunku ciemności a usta układają się w znane słowo, którego nie potrafisz sobie przypomnieć. Tak desperacko potrzebujesz kogoś kto złapie Cię za dłoń i pociągnie ku powierzchni. Lecz dociera to do Ciebie, nieprawdaż? Nikt nie złapie tej ręki. Zaciskasz ją na powietrzu jakby ono miało pomóc w czymkolwiek. Przełykasz swoje słone łzy z uśmiechem pełnym rozczarowania. Cofasz dłoń do której nikt nie sięgał. Och dziecino. Nocne niebo usiane jest Twymi łzami. Aż tak bardzo chcesz je skryć przed wszystkimi? Patrz. Przecież wokół Ciebie nie ma nikogo. Ciemność otula Cię niczym matka i szepcze. O braku skrzydeł. O niemożności latania. O fałszywości ludzi. O tym co zapomniane. Ona dobrze wie co boli Cię najbardziej. Uderzasz pięścią na oślep próbując ją odegnać nieporadnie. Przekrzywiony obraz rzeczywistości zostaje rozbity przez nadla
- Nie wiem jak mam Ci pomóc. - Po prostu bądź.  - Ale jak mam Ci pomóc? Błagam, powiedź mi! - Bądź.  Przeszłość jest złośliwa. Przypomina i rzuca Ci w twarz wszystkie rzeczy których żałujesz. Których się boisz. Których nie zmienisz. Uśmiecha się wyzywająco i szyderczo gdyż dobrze o tym wie. Nie jesteś w stanie nic zrobić. Pamiętasz co Ci mówili? "Czas leczy rany"," Do wesela się zagoi", "Będzie lepiej". Cóż możesz powiedzieć - jest przecież lepiej, nieprawdaż? Ale przeszłość to wredne stworzenie. Mimo, iż nie możesz jej dosięgnąć Ona zostawia na Tobie niewidzialne blizny. Czasami budzą się one do życia i palą żywym ogniem. Z czasem nauczysz się je szybko gasić bądź ignorować. Bo wszystko przychodzi z czasem. Jednakże to nie zmienia faktu, iż one nadal tam są. Każde spojrzenie Twoich oczu w ich stronę przypomina Ci o tym  jak powstały. O ojcu który bił Cię za to, iż żyjesz. O śmierci przyjaciela. O wykrzyczanych słowach których nie można cofnąć. O
- Nienawidzisz mnie? - Nie. - Kochasz mnie? - Nie. - A więc co? - Wszystko i nic jednocześnie. Po tylu próbach w końcu wydostajesz się na zewnątrz. Wiatr rani Twe spierzchnięte usta a słońce razi w oczy przyzwyczajone do ciemności. Dziecino, przełknij swój wstyd i ruszaj dalej. Pierwsze kroki są niepewne. Odmawiasz pomocy bo przecież musisz sobie poradzić. Udaje Ci się. Jak to jest w końcu móc chociaż przez chwilę nie patrzeć w lustro i nie chcieć go rozbić na milion kawałków? Dasz sobie radę. Masz siłę której inni nie dostrzegają. Pierwsze zetknięcie z codziennym życiem. Pierwsze słowa które trafiły wprost do Ciebie. Pierwsze ruchy warg tak bardzo kłamliwych. Uśmiech coraz bardziej Cię męczy. Czy oni wszyscy muszą mieć rację? Jak skoro nikt jej nie ma? Czy ludzie nie potrafią być dla innych po prostu... ludźmi? Zamiast tego są chytrymi stworzeniami łasymi na cudze nieszczęścia czy też potknięcia. Boli i dusi Cię w klatce. Bo serce to potwór i chce się wyrwać. Uspokajasz je szy
- Chcę Ci coś przekazać.  - Co takiego?  - Nigdy nie bądź mną.  Zaciskasz palce wokół ciemności która Cię dławi. Która swoje smoliste palce zaciska na Twoim gardle. Czujesz jak walczy i pomimo braku oczu czujesz jej wzrok na sobie. Ten sam wzrok który drwi z Twoich wad. Ten sam który rechocze na Twe myśli o lepszym jutrze. Zaciskasz zęby ze wszystkich sił na tym czarnym gardle które Cię tłamsi. Twój wzrok jest zdeterminowany i odpowiada szybko, iż ciemność się myli. Dasz sobie radę nie ze względu na siebie ale ze względu na innych którzy na Ciebie liczą. Plujesz krwią przez te zaciśnięte zęby. Kiedy Twój język został przegryziony? Nie zwracasz na to uwagi a wzmacniasz uścisk. Bo dasz sobie radę choćby nie wiadomo co. Ciemność ponownie szepcze. Ludzie i tak Cię zostawią. Odejdą bądź uznają, iż pomaganie Ci to zbyt duży ciężar. Przecież już tak robili nieraz, nieprawdaż? W Twoich oczach zbierają się łzy i przez moment nawet delikatnie zwalniasz uścisk na szyi ciemności. Wyczuwa